Przejścia graniczne w Polsce naprawdę nie powinny nikogo irytować. Do znacznej części sąsiadów wjedziemy płynnie ze względu na strefę Schengen.
W przypadku pozostałych (Rosja, Białoruś, Ukraina) wystarczy okazać odpowiednie dokumenty (w losowych przypadkach przejść przez dość szybką kontrolę) i poczekać. To jednak nic, jeżeli porównamy się do niektórych krajów afrykańskich. Świetnym tego przykładem może być przejście graniczne z Demokratycznej Republiki Konga do Angoli. Aby je pokonać, trzeba przejechać przez rzekę z mułowatym podłożem.
Zwykły pojazd nie ma najmniejszych szans, by tego dokonać bez uszkodzeń. Tamtejsi obywatele radzą sobie jednak wspólnymi siłami, zamiast narzekać. No cóż, nie zawsze jest przecież łatwo.