Moda na projektowanie nietypowych pojazdów napędzanych siłą ludzkich mięśni trwa w najlepsze. Jakiś czas temu pokazywaliśmy Wam takiego „SLS-a”. W weekend mogliście natomiast zobaczyć… Bugatti z kartonu.
Teraz przyszedł czas na następne dzieło sztuki (motoryzacyjno-ulicznej). Co ciekawe, autorami są ci sami panowie, którzy wykonali „Chirona”. Pochodzą z Wietnamu i wkręcili się w robienie czegoś z niczego. I to się chwali, choć efekty nie każdemu przypadną do gustu. Oni sami mają jednak do tego wystarczający dystans, dlatego należy do tego podejść z odpowiednim humorem.
Tym razem postawili na nieco lżejsze, rowerowe koła, które ułatwiają rozpędzanie. Proporcje są całkiem niezłe, jednakże do ideału trochę brakuje. No może trochę więcej niż trochę. Ale przynajmniej nie siedzieli przed komputerem…