w ,

Citroen C4 Cactus 1.2 Puretech Shine – W roli podwójnej

C4 Cactus jest jednym z najbardziej charakterystycznych reprezentantów francuskiej marki. Pod koniec zeszłego roku auto doczekało się poważnej kuracji odmładzającej. Teraz ma zainteresować zwolenników nie tylko crossoverów, ale też standardowego C4, którego aktualna generacja przechodzi na emeryturę. Czy podoła wyzwaniu?

Karoseria
Liftingi przynoszą głównie nowe lakiery i kilka ozdobnych listew. Tym razem jednak pokuszono się o szereg modyfikacji, które ugrzeczniły design auta. W tym zabiegu największy udział mają mniejsze i niżej umieszczone panele Airbump (chroniące drzwi przed drobnymi uszkodzeniami). Zupełnie nowy jest także pas przedni, gdzie pozostawiono motyw trzech poziomów oświetlenia, ale zdecydowano się na nieco inne kształty. Tylna część karoserii to również wiele świeżości, czego przykładem są znacznie dłuższe lampy. Mamy więc do czynienia z projektem będącym stylistycznym kompromisem pomiędzy poprzednim Cactusem a wspomnianym wyżej klasycznym C4. I właśnie taki był cel.

Wnętrze
Projekt kokpitu ma swój styl i może się podobać – ma w sobie sporo uroku. Nie obyło się jednak bez pewnych niedoskonałości. Kluczowa z nich to brak obrotomierza. W aucie z przekładnią manualną to dość dziwne. Z kolei przestrzeń na konsoli centralnej mogłaby zostać lepiej wykorzystana – przydałby się jeszcze jedna półka, skoro jest na nią miejsce. Na plus zasługują natomiast czytelny, cyfrowy prędkościomierz, dobrze leżąca w dłoniach kierownica i bardzo pojemne schowki umieszczone przed pasażerem.

Rolę urządzenia wielofunkcyjnego pełni oczywiście dotykowy ekran multimedialny. Został on zintegrowany z klimatyzacją, do czego trzeba się przyzwyczaić. Obsługa nie jest jednak skomplikowana, a reakcja na dotyk – wystarczająco szybka. Uwagę zwraca także ciekawe wykończenie. Jakość materiałów jest mieszana, ale projektanci opakowali wszystko w taki sposób, że podróżni mają wrażenie obcowania z czymś jedynym w swoim rodzaju. Wystarczy spojrzeć na uchwyty paneli drzwiowych czy fioletową klapę od schowka. Niby detale, a cieszą.

Fotele przypominają mi auta klasy średniej produkowane w latach 90. I jest to bardzo duży komplement. Teraz wszyscy idą w stronę tzw. „pół-kubełków”, które są dość twarde, ale dobrze podpierają ciało podczas dynamicznych zmian toru jazdy. W Cactusie możemy mówić o domowej miękkości, słusznych gabarytach i bardzo przyjemnej, 3-kolorowej tapicerce. Nikt nie oczekuje od tego auta sportowych wrażeń, dlatego postawienie na komfort było jak najbardziej słuszne. Z tyłu znajdziemy dość dużą kanapę z odpowiednim kątem pochylenia oparcia. Miejsca wystarczy tam dla dwóch osób średniego wzrostu. Łyżkę dziegciu stanowią natomiast tylne szyby boczne, które można jedynie uchylać.

Bagażnik oferuje typową, kompaktową pojemność. W standardowym ustawieniu oddaje do dyspozycji 358 litrów wolnej przestrzeni. Duży plus, że wygospodarowano pod nim miejsce na koło zapasowe, które coraz częściej ustępuje miejsca zestawowi naprawczemu. Warto dodać, że otwór załadunkowy jest całkiem duży, ale próg mógłby zostać poprowadzony nieco niżej, by wkładanie większych i cięższych przedmiotów było nieco wygodniejsze. Gwoli ścisłości, po złożeniu drugiego rzędu kufer rośnie do 1170 litrów.

Technologia
Wolumenową jednostką koncernu PSA jest 3-cylindrowy Puretech o pojemności 1,2 litra. Ten niewielki benzyniak zgarnia od lat wiele nagród i nikogo nie powinno to dziwić. Mamy bowiem do czynienia z bardzo dopracowaną konstrukcją, która wyróżnia się wysoką kulturą pracy. W tym przypadku ma ona 130 KM (przy 5500 obr./min.) i 230 Nm (1750 obr./min.). Jej potencjał trafia na oś przednią za pomocą sześciobiegowej przekładni manualnej. Tyle wystarczy, by móc naprawdę sprawnie przyspieszać. Sprint do pierwszej setki zajmuje zaledwie 8,1 sekundy, a rozpędzanie kończy się dopiero przy ok. 200 km/h. Te dobre rezultaty to zasługa nie tylko jednostki, ale też niskiej masy własnej – jedynie 1045 kg. Czy zużycie paliwa wypada równie pozytywnie? Jak najbardziej. Średnia z cyklu mieszanego wyniosła 6,1 litra.

Wrażenia z jazdy
Tapczan na czterech kołach? Poniekąd. C4 Cactus bardzo dobrze radzi sobie z nierównościami, nawet poprzecznymi. Warto dodać, że zawieszenie nie jest przy tym przesadnie głośne. To oczywiście ma swoje konsekwencje pod postacią wyraźnych przechyłów nadwozia, ale nie jest to samochód sportowy, dlatego trudno oczekiwać wybitnej sztywności czy trakcji rodem z F1. W roli komfortowego środka transportu sprawdza się jednak lepiej niż dobrze.

Układ kierowniczy wydaje się dość miękki, ale w sposób wystarczający informuje o tym, co dzieje się z przednią osią – przy prędkościach autostradowych nie zabiera kierowcy pewności siebie. W takich warunkach można również docenić całkiem przyzwoite wyciszenie, które w autach stosunkowo tanich nie należy do standardów. Z kolei w mieście sporą zaletą są duże przeszklenia i wysoka pozycja za kierownicą wpływające na dobrą widoczność.

Do zespołu napędowego nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. Silnik „ciągnie” już od najniższych obrotów i nie wywołuje żadnych wyraźnych drgań. Jego dźwięk też jest przyjemny, co w przypadku małolitrażowych trzycylindrowców nie jest oczywiste. Poza tym, tworzy naprawdę zgrany duet z 6-biegowym manualem, który został bardzo dobrze zestopniowany. Gdybym miał coś poprawić, to byłaby to jedynie praca lewarka przekładni – jego skoki powinny być nieco krótsze.

Okiem przedsiębiorcy
Ile kosztuje C4 Cactus? Co najmniej 58 990 zł. W tej cenie klient otrzymuje 110-konnego Puretecha. Co istotne, nawet ten podstawowy wariant mocy został zintegrowany ze skrzynią o sześciu przełożeniach (wcześniej były „piątki”). Ten duet uzupełnia oczywiście bazowe wyposażenie (LIVE). Za wersję Shine ze 130-konnym benzyniakiem (konfig biorący udział w teście) trzeba natomiast zapłacić przynajmniej 73 840 zł. Na szczycie cennika znajdziemy natomiast diesla 1.5 BlueHDi (100 KM) i topowe wyposażenie za 80 440 zł.

Francuski crossover dostępny jest oczywiście w kredycie. Citroen oferuje trzy promocyjne warianty: Pożyczkę Komfort, Pożyczkę 50/50 i Pożyczkę Simply Drive. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że przedstawiciele marki chcą zainteresować tym modelem nie tylko klientów indywidualnych, ale też floty. Właśnie dlatego ofertę finansowania uzupełniają m.in.: Leasing od 101%, Leasing Simply Drive i Leasing EBR. Wiele parametrów dostosowuje się do indywidualnych potrzeb klienta, dlatego warto pytać o szczegółową ofertę we własnym zakresie.

Podsumowanie
Citroen C4 Cactus został stylistycznie ugrzeczniony, ale wciąż wyróżnia się z tłumu. W połączeniu ze 130-konnym silnikiem benzynowym oferuje także świetne osiągi i niewielki apetyt. Jeśli dorzuci się do tego bogate wyposażenie i rozsądnie skalkulowaną cenę, to można przymknąć oko na drobne niedoskonałości.

Tekst i zdjęcia: Wojciech Krzemiński

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Rutynowa kontrola zakończona strzelaniną… (Video)

Ciężarówką pod prąd – cudem uniknięte czołówki (Video)