Jazda w nocy rowerem nie należy do najbezpieczniejszych. Nawet prawidłowo oświetlony jednoślad może bowiem nie zostać zauważony. Warto więc zachować szczególną ostrożność, bo cyklista nie ma żadnej ochrony.
Ten bohater postanowił jednak oszukać przeznaczenie i na swym rowerze przemierzał pod prąd gliwickie ulice. W pewnym momencie wjechał na skrzyżowanie (nie tylko pod prąd, ale też na czerwonym świetle) i skręcił w lewo. Problem w tym, że w taki sam kierunek obrał kierowca rozpędzonego samochodu.
Nikogo z pewnością nie zaskoczy, że doszło do poważnego potrącenia – po zderzeniu z maską, rowerzysta leciał kilka metrów i skończył na asfalcie. Zobaczcie tę kuriozalną sytuację: